Subscribe RSS
Chwila… mar 06

Dziś jesteś a jutro już ciebie nie ma… nigdy nie zapominaj czynić dobro.

Życie to tylko mała chwila,
o czym człowiek zapomina.
Łut szczęścia
i łapiesz Boga za nogi.
Trochę nieuwagi,
i leżysz na ziemi bez powagi…

Zdrowia dużo.
Oddechu swobodnego.
Kataru żadnego.
Humoru wybornego,
i serca dobrego…

autor

autor: GabiC

Kategoria: Wiersze  | Dodaj komentarz
Przyjaciel mar 06

Rozgoryczona panna Hela,
która nie miała przyjaciela,
umizgi robiła,
minki stroiła.
aż serce gołębia rozczuliła.

Kategoria: Wiersze  | Dodaj komentarz
Upadek mar 06

Historia jakich wiele… Dla ciebie, Ty wiesz…

Był mroźny, zimowy, grudniowy poranek.
Słońce zaglądało do okna,
i to zachęciło ją do spaceru
ze swoim małym przyjacielem.

Ubrała się szybciutko,
założyła mu smycz i wyszli na spacer.
Szli powoli podziwiając piękne widoki.
Zaczął padać leciutki, drobny śnieg.

Radość przepełniała jej serce.
Pomyślała, jakie to życie jest piękne.
Co chwila spoglądała co robi piesek
i zagadywała go przyjaźnie.

On podskakiwał i merdał ogonkiem.
No, ale trzeba było wracać.
Obowiązki w domu wzywały.
Idąc do domu pomyślała,

jest tak pięknie, może
jeszcze wyprowadzę psa syna.
Miał tego dnia tyle pracy.
i tak jak pomyślała zrobiła.

Odprowadziła do domu swojego pieska,
wzięła drugiego, większego, silnego psa,
który potrafił być niegrzeczny.
Znowu tą samą trasą przemierzali świat.

Nagle zadzwonił telefon, odebrała,
dzwoniła siostrzenica, która oznajmiła,
że miała wypadek samochodowy
ale nikomu nic się nie stało.

Na pogotowiu zostali przebadani.
Okazało się, że są cali i zdrowi.
Odpowiedziała, że są na spacerze z psem
i jak wróci do domu, postara się ją odwiedzić.

Szła dalej chodnikiem, powoli zbliżała się
do drogi skręcającej w prawo.
Rozejrzała się, czy może bezpiecznie
przejść na drugą stronę.Droga była wolna.

Nagle Perełka gwałtownie szarpnęła smycz,
a kobieta z wielkim hukiem upadła na ziemię.
Poczuła potężny ból z prawej strony.
Nie mogła ruszyć prawą ręką ale ból
był tak silny, że w ogóle nie mogła się ruszyć.

Perełka niemiłosiernie szarpała smyczą,
a każde szarpnięcie powodował okropny ból.
Wiedziała, że musi ją trzymać,
bo gdzieś przepadnie, ucieknie,
albo wpadnie pod samochód.

Mąż nie mógł przyjechać.
Resztkami sił wyciągnęła komórkę
i poprosiła syna, żeby przyjechał,
bo leży na ziemi i nie może się ruszyć.

Przyjechał syn z synową.
Synowa wzięła psa i wróciła do domu
a syn widząc w jakim jest stanie
zadzwonił po karetkę pogotowia.

Przyjechali, wnieśli do karetki,
zdążyła podziękować Synowi
i ruszyli w drogę do szpitala.
W karetce dostała zastrzyk przeciwbólowy,
zrobili badanie na Covid.
Test całe szczęście był negatywny.

Kategoria: Wiersze  | Dodaj komentarz
Horror mar 06

Była w szczęśliwym związku.
Miała kochającego męża i ona kochała.
Spodziewali się pierwszego dziecka.
Była już bardzo wysoko w ciąży
i z utęsknieniem czekali na narodziny.

Miała też liczną kochającą się rodzinę,
która często się odwiedzała.
Tego dnia wybrali się do krewnych.
Wizyta była niespodziewana
ale gospodarze bardzo ucieszyli
się z tych odwiedzin.
Wypili kawę, zjedli ciastko,
porozmawiali i pan domu zaproponował,
że pokaże im swoje królestwo.
Za domem wąskie schody prowadziły
do małego domku campingowego
z którego gospodarz był dumny,
bo sam go zbudował.
Na ostatnim schodku, przy przejściu
na dalszą część podwórka stała buda
a do budy był przywiązany duży,
nierasowy pies Reks,
który z daleka merdał do nich ogonem.
Szli powoli, mąż prowadził ją za rękę,
ponieważ chodziła już resztkami sił.
Musieli przejść obok psa ale ponieważ
przejście było bardzo wąskie mąż puścił
jej rękę aby pojedynczo mogli
swobodnie przejść na miejsce gdzie stał domek.
W głębi serca poczuła ogromny lęk,
bała się, że może zrobić jej coś złego.
Poprosiła Andrzeja, żeby przytrzymał psa,
ale on roześmiał się i odpowiedział,
że pies jest bardzo łagodny,
że nic jej nie zrobi
i śmiało może przejść obok niego.
Zrobiła krok do przodu,
i w tym momencie pies rzucił się na nią.
Łapy położył na ramionach
a zębami sięgnął prawej piersi.
Wszyscy zamarli.
Krewny szarpnął psa aby ją uwolnić.
Mąż nieprzytomną ze strachu kobietę
wziął pod ramię i zaprowadził
do stojącego przed domem ich auta.
Po oprowadzeniu po posesji
mieli już wracać do domu.
Kobieta trzymała rękę na prawej piersi,
jakby bała się skutków agresji psa.
Mąż zapytał, czy ma jechać do szpitala.
O dziwo nic ją nie bolało.
Pomyślał, jest w szoku
i dlatego nic nie czuje.
Powoli emocje opadały.
Spojrzała na siebie.
Pies zębami rozerwał jej ciążową sukienkę,
golfik, który miała pod sukienką i stanik
ale nawet nie drasnął skóry.
Nie było śladów ugryzienia.
Podziękowali za gościnę i pojechali do domu.

Kategoria: Wiersze  | Dodaj komentarz
Koszmar… mar 06

Tego dnia czekała na kuriera, który miał
przywieźć upragnioną paczkę. Zamówiła
powłoki na kołdry, poduszki i
prześcieradła, bo wszystkie jakie miała
w domu, jakimś trafem, były poprzecierane, podarte i sprane. Nie mogła się doczekać. Wreszcie zadzwonił dzwonek. Zeszła, prawie zbiegła do drzwi. Natychmiast je otworzyła a jej oczom ukazał się niecodzienny widok.
Przed sobą ujrzała ogromnego psa, który
prawie jej dotykał a obok kuriera z paczkami. Zapytała: to pana pies.
Odpowiedział, że był u drzwi przed nim i pomyślał, że to jego dom, skoro podbiegł do tych drzwi.
Pies złowrogo patrzył na nią i jakby wcale nie zauważał stojącego obok kuriera, który w rękach trzymał dwie duże paczki. Jedna była dla niej a druga dla jej syna. Ta przyszła niespodziewanie, bez żadnej informacji, że zostanie doręczona. Położył paczki na parapecie, poprosił o podpis i powoli wracał do swojego pojazdu. Pies trochę się wycofał ale nadal patrzył na kobietę. Ona powoli, niczego nie podejrzewając wyszła na próg i sięgnęła po dwie paczki leżące obok.
W tym momencie pies gwałtownie się ożywił, zaczął głośno szczekać i szykować do ataku. Piana toczyła się z jego pyska.
Przerażona cofnęła się do drzwi, zachwiała i runęła na plecy, nie puszczając jednak z rąk dwóch paczek.
Leżała bezbronna na progu i jak mogła zasłaniała się paczkami. Pies przeraźliwie ujadał i nie wiadomo skąd pojawił się drugi taki sam ogromny jak cielak. Tak samo ujadał i szczerzył kły.
W tym momencie pomyślała, na pewno za chwilę ją rozszarpią, wzniosła oczy do nieba i cicho wyszeptała: Panie ratuj.
Ogromne pyski psów już prawie pochylały się nad nią. Jedną ręką zasłaniała paczką klatkę piersiową, a paczką, którą trzymała w drugiej ręce uderzyła z całej siły psa w pysk.
Po tym uderzeniu odwrócił się i pobiegł ulicą na dół, a drugi pies pobiegł za nim. Resztami sił wczołgała się do domu, usiadła na schody i zaczęła szlochać bez końca…

Kategoria: Wiersze  | Dodaj komentarz