Subscribe RSS
Odchodząc… wrz 03

Trupia bladość.
Szkliste oko.
Czoło groźnie pomarszczone
Usta jakieś wykrzywione.
Śmiech szyderczy.
Chód niepewny.
Ogniem płonie.
Jęk rozdziera kruche ciało.
Z dala słychać głośne szlochy.
Gromy biją na niebiosach.
Jeszcze chwila,
jeszcze moment,
wszystko w gęstej mgle utonie.
Niebo z ziemią toczy boje,
o jestestwo Twoje.

Jak piórko na niebie się unoszę,
Nie zapomnij o mnie proszę.
Cichutko, bezpiecznie opadam,
w Twoje mocne, kochane ramiona.
Tak, zakończona moja droga.
Chwyć mnie mocno za ręce,
niczego nie chcę więcej.
Jestem bezpieczna…

Kategoria: Wiersze
Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Mozesz zostawić odpowiedź lub trackback ze swojej własnej strony.
 Dodaj Komentarz » Zaloguj się